Wędrując latami po zawiłych i
ciasnych korytarzach...
Napotkać można potwory przeszłości,
plugastwa, ciemnotę i głupotę...
Lecz nie zrażaj się proszę
pierwszymi słowy, bo nie dotarliśmy nawet do połowy...
Pod licznymi fałdami wspomnienia
ukryte
Jakby wstyd ciało skurczył i schować
się chciał, tyle z życia miał.
Bo choć nieszczęścia chodzą parami,
nie raz, nie dwa, zostajemy sami.
Bywa i tak, że chwycić się niczego
nie można, choć dusza pobożna.
Z dalszej perspektywy, gdyby spojrzeć
się chciało...
Markotne, pomarszczone ciało, kruche,
zmęczone...
Pergaminem pokryte, przezroczyste od
trosk i chorób, tęsknotą spowite...
Samotne i jak pies zbite.
Gdyby głębiej poszukać...ogień tli
się jeszcze...
Tęsknota za tym, co już dotknąć nie
można...
I w mętnych oczętach kolorowe obrazy,
odtwarzane wiele razy...
Drgają na rzęsach kropelki
wzruszone...
Skakanki, sanki, hulanki,
swawola...beztroska parabola...
Od brudnych rąk i obtartych kolan, po
podróże znakomite...
Nagą kąpiel nocą w stawie, ściganie
po polanie i zabawy w sianie...
I miłości roztargnione, platoniczne,
niespełnione...
Lecz gdy przyszła ta prawdziwa
wreszcie, tempa życia nabierała i się wszystkim poświęcała...
Aż o sobie zapomniała, owdowiała,
zachorowała i tak sobie myślała...
Że ciężarem dla rodziny będzie...bo
oni pracują od rana do nocy i nie ma od nikogo pomocy...
Pustka i samotność jak natrętni
goście w każdy róg zaglądają i że spać nie może.
Czasem sąsiad odwiedzi, pogada, zakupy
zrobi i się wyspowiada...
A wstać samej z łóżka, wyczynem
jest nie lada...i tak biadoliła i się modliła...
Gdy rodzinka się pojawiła, plugawą
łapę na majątku położyła...
...a kulę u nogi... w domu opieki
zostawiła...
Słowa na język cisną się same, lecz
problem złożony jest z czynników wielu...
Litujmy się nad sobą sami i żyjmy
bliżej siebie i tak, aby nie stać się kulami...
29.08.2014
Zmysław
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz